Geoblog.pl    lorien    Podróże    Chillin' in Chile!    Dzień drugi w raju - oko w oko z olbrzymami
Zwiń mapę
2015
24
lis

Dzień drugi w raju - oko w oko z olbrzymami

 
Chile
Chile, Rano Raraku
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3776 km
 
Tak naprawdę to nikt do końca nie wie, o co chodzi z tymi moai.
Skąd narodził się pomysł tworzenia ogromnych kamiennych rzeźb?
Dlaczego zadawano sobie tyle trudu, żeby przetransportować je bliżej brzegu? Największa ma ponad 10m i waży 82 tony, a to tylko jedna z 887 rozlokowanych po całej wyspie!
Dlaczego są odwrócone tyłem do wody, czemu patrzą wgłąb wyspy? Dlaczego tylko siedem z nich jest ustawionych na odwrót - w stronę oceanu?

Niestety nie zachowały się żadne materiały pozwalające jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. I choć naukowcy opracowali już wiele teorii na ich temat, kamienne rzeźby ciągle pozostają zagadką.
Wiadomo, że powstały między 1250 a 1600 r n.e. Wszystkie charakteryzuje nieproporcjonalnie duża głowa, co jest manifestacją wierzeń Polinezyjczyków w świętość części ciała górującej nad jego resztą. Wszystkie moai mają dumne i władcze wyrazy twarzy. Mówi się, że kamienne sylwetki mogą być podobiznami władców klanów z dawnych dni. Wiadomo też, że tylko te nowsze miały na głowie pukao, czyli czerwone koki, wyglądające jak kapelusze. Skoro głowa jest święta, to kok na jej czubku jest jeszcze bardziej święty, prawda?:)
Wszystkie rzeźby stawiane były na ahu , kamiennych podestach - ołtarzach.

Archeolodzy sugerują, że rzeźby były symbolem autorytetu, władzy religijnej i politycznej. Dla ludzi, którzy je wznieśli były też czymś znacznie więcej. Mieszkańcy Polinezji wierzyli, że odpowiednio przygotowane kamienne i drewniane rzeźby mogą przechowywać magiczne moce.

Inne głosy mówią, że rzeźby reprezentują antycznych przodków. Zwróceni są w stronę wyspy, bo sprawują opiekę nad mieszkańcami. Wyjątkiem ma być owych siedmiu z Ahu Akivi, którzy wypatrują podróżników probujących odnaleźć drogę na wyspę.

Rzeźby powstawały u zbocza wulkanu Rano Raraku. Połowa z nich ciągle to jest! Większość niedokończona, a wśród nich posąg, który byłby największym z wszyskich - po ukończeniu miałby 21m wysokości i ważyłby 270 ton! Nikt nie wie, dlaczego kamieniołom na Rano Raraku został nagle opuszczony.

Tak jak nie wiadomo na pewno, dlaczego w XVIII wieku wyspiarze zaczęli przewracać rzeźby. XVIII wiek to początek upadku Rapa Nui. Na skutek intensywnej eksploatacji wyspy nie było na niej już praktycznie drzew. Ponieważ brakowało głównego materiału budulcowego, nie było z czego budować łodzi i nie dało się wyruszać na połów ryb. Z wyspy szybko zniknęły ptaki, resztki plonów i jakiekolwiek jadalne surowce. Ludzie zaczęli głodować, między plemionami wybuchały konflikty. Mówi się, że to w ich wyniku większość moa została powalona.

Jak było na pewno nie dowiemy się już nigdy. A wszystko za sprawą naszej wspaniałej zachodniej cywilizacji, która zawitała najpierw z handlarzami niewolników a następnie z misjonarzami, którzy zakazali wszelkich niechrześcijańskich obrzędów, zabronili tatuowania ciała i zniszczyli wszystkie artefakty kultury Rapa Nui. Historia wyspy została skutecznie wymazana.

-----

My dzisiaj wyruszyliśmy w własną podróż do przeszłości szlakami moai.
Wyspa Wielkanocna wprawdzie wielka nie jest, ale nie jest też na tyle mała, żeby dało się ją obejść w jeden dzień. Przed nami było ponad 50 kilometrów jazdy wzdłuż wybrzeża. Raczej za dużo na spacer, wynajęliśmy więc samochód. Zlokalizowaliśmy najtańszą opcję i wyruszyliśmy na wycieczkę w naszym małym, oldskulowym i nieco zdezelowanym, ale ciągle terenowym autku.
Wybraliśmy kierunek odwrotny do typowego - zaczęliśmy na południu, poruszając się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Uzbrojeni w mapę, którą dostaliśmy razem z biletem do parku narodowego i wskazówki od naszych gospodarzy, wyruszyliśmy bardzo podekscytowani na wyprawę szlakiem moai.

Cieszę się bardzo z kolejności zwiedzania, jaką wybraliśmy. Tylko około 50 moai na wyspie została podniesiona, odrestaurowana i postawiona z powrotem na ahu. Większość ciągle leży przewrócona, w stanie o wiele gorszym niż kamienne głowy z pocztówek. Wywrócone, potłuczone, zniszczone przez wiatr i słoną wodę moai na południe od Rano Raraku wyglądają po prostu jak kamienne bryły o ciężkim do zidentyfikowania kształcie. Spacer wzdłuż tych ruin zmusił mnie na chwilę do zadumy nad historią Rapa Nui, a niesamowita radość, kiedy zobaczyłam pierwszego stojącego moai pozwoliła docenić ogromne wysiłki archeologów.

W końcu dotarliśmy do Rano Raraku i po raz nie wiem który opadła mi z wrażenia szczęka. Ten wulkan wyglądał, jakby miał zbocza obsiane moai w świetnym stanie! Co ciekawe, na powierzchnię wystają tylko głowy, ramiona i tułów schowane są pod warstwą ziemi i wulkanicznych skał. To właśnie z tego powodu mówi się o ‘głowach z Wyspy Wielkanocnej’ - pierwsi podróżnicy tylko tyle zobaczyli, nie wiedząc, że pozostała część rzeźb jest zakopana.
Spacerując po wulkanie, mija się dziesiątki rzeźb. Część pochylona, część ciągle niedokończona. Zarówno tutaj jak i na każdym innym ahu turyści mają całkowity zakaz dotykania rzeźb i nie można też do nich za blisko podejść. Ale to nic, bo i tak jest wspaniale!

Wisienką na torcie było pobliskie Ahu Tongariki - największe ahu na wyspie z 15 moai, z których największy ma 9m i waży 86 ton! Tutejsze rzeźby nie uniknęły losu innych i również zostały przewrócone w XVIII wieku. Dodatkowe szkody spowodowało tsunami w 1960, które wypchało rzeźby głębiej w stronę lądu, powodując spore uszkodzenia. Dzisiaj, już odrestaurowane stanowią z Rano Raraku główne atrakcje turystyczne.

Jechaliśmy na północ aż dotarliśmy na malowniczą plażę Anakena - jedyną piaszczystą plażę i według legend miejsce, w którym pierwsi osadnicy przybili łodziami do brzegu wyspy. Pospacerowaliśmy wśród palm (lekko spięci, bo Anakena to jedyne niebezpieczne miejsce, gdzie można zostać zabitym przez mordercze spadające kokosy), zamoczyliśmy stópki w oceanie i zwinęliśmy się z powrotem. Za dużo tu było ludzi, od których odwykliśmy już trochę przez ostatnie 2 dni.

I tak upłynął nam drugi dzień naszego pobytu w raju. Raju, ale tylko do momentu, kiedy znaleźliśmy w naszym domu ogromne tropikalne karaluchu długie na 8cm.
Śpieszę więc donieść, że coś takiego jak raj na ziemi jednak nie istnieje!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (33)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2016-03-14 10:50
Zdjecia rajskie...choc ostatnie zdania niepokoja...coz zrobic ? Uciekac z domku?
nie cieszyc sie zyciem ;-)
 
marianka
marianka - 2016-03-15 08:50
Patrząc na te głowy, to ja też od razu wierzę, że przechowują magiczne moce :)
 
 
lorien
Basia Z
zwiedziła 8% świata (16 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 266 komentarzy266 917 zdjęć917 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
22.11.2015 - 02.12.2015
 
 
27.11.2014 - 07.12.2014
 
 
14.03.2014 - 30.03.2014