Prowadziliśmy prywatną walkę z czasem. Przyjechaliśmy do Japonii odrobinkę za wcześnie, żeby zobaczyć sakurę w pełnej krasie. Brakło nam mniej więcej tygodnia. Wyprawę zaplanowaliśmy tak, żeby tuż przed wyjazdem wrócić jeszcze na chwilę do Tokio. Tutaj, spośród odwiedzonych przez nas miejsc, wiśnie rozkwitają najwcześniej.
Jak na złość, pogoda się zepsuła. Mimo to, w niedzielę, parę godzin przed wylotem pojechaliśmy do Parku Ueano w nadziei na widoki, które zapamiętamy do końca życia.
Mimo niepogody, mimo tłumów, mimo faktu, że nie wszystkie wiśnie jeszcze kwitły - było przepięknie. Tak pięknie, że nie potrafię wyobrazić sobie, jak Japonia wygląda, gdy sezon jest w pełni i drzewka kwitną i tworzą odurzającą mieszankę kolorów i zapachów...
Żegnaliśmy się z Tokyo, żegnaliśmy się z Japonią. Przeszliśmy jeszcze raz na Harajuku, Akihabarę. Wstąpiliśmy do ulubionych sklepów, po raz ostatni spróbowaliśmy doskonałej tokijskiej kuchni. Tak bardzo żal było wracać!