Do Szanghaju wróciliśmy o 9 rano, o 12 mieliśmy następny pociąg, tym razem ze stacji zachodniej, oddalonej o jakieś 30 min jazdy metrem. A tu jeszcze trzeba było odebrać bagaże, przenieść się do innego hotelu, przebrać, wykąpać i jakieś śniadanie znaleźć!
Ledwo zdążyliśmy na nasz bullet train do Hangzhou (czyt. Hang-dżou), kuśtykając śmiesznie od jednych schodów do drugich. Do Hangzhou 177 km, dystans, który nasz super czysty i wygodny pociąg pokonał w godzinkę. Ciągle zmęczeni po dwóch nocach w pociągu i schodowej wspinaczce, dosyć niechętnie opuściliśmy wygodne fotele.
Przy stacji kolejowej znajduje się dworzec autobusowy. Z informacji turystycznej porwaliśmy jakąś mapkę i próbowaliśmy na migi dowiedzieć się od kogoś, jaki autobus zabierze nas buddyjskiej świątyni Lingyin.
Świątynia, a w zasadzie świątynny kompleks
Lingyin pochodzi w IV w. W wyniku przeróżnych historycznych perturbacji była niszczona i odbudowywana 16 razy! Jednym z bardziej charakterystycznych elementów świątyni jest płaskorzeźba przedstawiająca brzuchatego, śmiejącego się Buddę.
Poza opłatą za wstęp do kompleksu, większość świątyń wymaga dodatkowych wejściówek. My ograniczyliśmy się do miejsc dostępnych bez dodatkowych opłat. Miejsce nie oczarowało nas specjalnie.
W drodze do Lingyin, każdy autobus jedzie wzdłuż Jeziora Zachodniego.
Jezioro Zachodnie to jedno z bardziej malowniczych i najczęściej umieszczanych na pocztówkach miejsc. Zalesione pagórki z pagodami na szczytach i spokojne wody jeziora tworzą panoramę bardzo mocno zakorzenioną w chińskiej świadomości. Poeci, cesarze i zwykli ludzie od wieków byli pod wpływem uroku miejsca. Marco Polo też tu był i podobno też się zachwycił;)
Dzień się chylił ku zachodowi, dlatego pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy była
pagoda Leifeng, z której rozciągają się wspaniałe widoki na jezioro i miasto w oddali. Był to strzał w dziesiątkę. Na moment zrozumiałam zachwyty nad tym miejscem: małe wysepki, dziesiątki łódek, pomiędzy którymi wyróżniała się spora łódź w kształcie smoka, świątynie w oddali, sielankowe, zielone pagórki - to wszystko skąpane w złotych promieniach zachodzącego słońca…
Słońce zaszło i zrobiło się chłodno. Ruszyliśmy promenadą wzdłuż jeziora po uroczo podświetlonych mostach, od jednego pawilonu do drugiego. Zachodnie Jezioro jest bardzo romantycznym miejscem i znajduje się tylko godzinę drogi od Szanghaju. Idealny dystans na jednodniowe ucieczki od zgiełku wielkiego miasta.
Uwaga: Autobusy na dworzec kursują tylko do 18. O mały włos pociąg powrotny by nam uciekł! Jak na złość, przez długi czas żadna taksówka nie chciała się nam zatrzymać. Po raz kolejny tego samego dnia wpadliśmy na peron w ostatniej chwili.