Geoblog.pl    lorien    Podróże    Made in China    People mountain people sea*
Zwiń mapę
2014
28
lis

People mountain people sea*

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
W Pekinie spędziliśmy 3 dni (jeden na wyjeździe - Wielki Mur!). Pierwszą rzeczą jaką codziennie robiłam, było sprawdzenie poziomu zanieczyszczenia powietrza.** Paweł powiedział, że parę dni wcześniej wskaźniki były prawie czarne - “hazardous” (czyli “siedź w domu”).

Codziennie więc nosiliśmy ze sobą maseczki i ubieraliśmy je, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz. Nawet mnie to bawiło. Trochę mniej fakt, że mało kto się przejmował, że z każdym wdechem do płuc przedostawała się też trucizna. Chiny może i rozwijają się szybko, ale niestety za parę lat zapłacą za to mieszkańcy miast cierpiący na raka i przeróżne choroby układu oddechowego (tak, wiem, że w Krakowie też jest źle, ale nie aż tak - zawsze to coś:P)

Dzień pierwszy zaczęliśmy od wizyty, a jakże, na Placu Tiananmen i w Zakazanym Mieście. Tiananmen jest największym placem na świecie, ponoć paradowało na nim przed Mao prawie milion ludzi. Miał stanowić symboliczne centrum Chin. Ciekawostka - nie ma tam ani jednej ławeczki. Zdecydowanie nie jest to miejsce na posiadówy. Za to masa kamer i policjantów.
Na placu znajduje się mauzoleum Mao, przed którym w kolejkach stały tłumy Chińczyków, pragnących zobaczyć zmumifikowane ciało bohatera narodowego kraju.

Zaraz za placem leży Zakazane Miasto, nad którego bramą również wisi podobizna Mao. Jak Wielki Brat.

Zakazane Miasto czyli coś, co wszyscy określają, jako “trzeba zobaczyć”, “perła”. Jest to kompleks pałacowy, który przez 500 lat pełnił rolę siedziby rodziny cesarskiej i służby. Jest ogromny (72 ha), ale tylko część dostępna jest dla zwiedzających. Gdzieś wyczytałam, że na terenie kompleksu znajduje się ponad 800 budynków. Sporo. A mimo wszystko, kiedy tam weszliśmy pierwszym wrażeniem było: “jak tu pusto”. Nawet mimo tłumów! Nie znam się na chińskiej architekturze, ale jak na razie większość miejsc zajmuje dużą powierzchnie i jest zaskakująco niezabudowana. Brakuje zieleni, za to jest dużo kamienia.
Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje, ale … dla mnie miejsce nieco przereklamowane. Niektóre zakątki mają swój czar, ale większość jest taka, o.
A już najbardziej ironiczna jest nazwa - Zakazane Miasto jest chyba najczęściej odwiedzanym obiektem (zaraz po Wielkim Murze). Wejście do pałacu cesarza dawniej kosztowało głowę, teraz 40 RMB (za niektóre wystawy trzeba płacić dodatkowo, zazwyczaj 10).

Za Zakazanym Miastem znajduje się nieduże wzniesienie utworzone z ziemi, którą wykopano przy tworzeniu fosy dookoła kompleksu pałacowego. Jest to jeden z niewielu pagórków w Pekinie, zdecydowanie warto wejść na szczyt i podziwiać panoramę miasta. Oczywiście widok w znacznym stopniu zależy od zanieczyszczenia powietrza. Nam się udało zobaczyć co nieco.

Pierwszego dnia też wybraliśmy się zobaczyć kolejną pozycję “must see”, czyli pekińskie hutongi - wąskie, kręte alejki, mniej lub bardziej turystyczne. Na najsławniejszym znaleźlimy Starbucksa i hipsterskie kawiarenki, w innych bardziej autentyczną twarz Pekinu - robotników rozwożących gruz, babinki sprzedające mizerne jarzynki, rozwalające się samochody czy rowery.
Ach, nie pierwszy i nie ostatni zadumałam się nad tymi kontrastami, nie bardzo wiedząc, jak sobie z nimi poradzić.

Do hutongów wracaliśmy parę razy. Zazwyczaj dawaliśmy się prowadzić naszym nogom i tylko obserwowaliśmy. Parę razy jakieś kawiarenki nas skusiły, ale zazwyczaj później żałowaliśmy (po serniku, który smakował jak benzyna mieliśmy dość przygód;))

Znacznie bardziej niż Zakazane Miasto spodobała się nam Świątynia Nieba (pocztówkowy symbol Pekinu) i Letni Pałac. Zwłaszcza ten drugi. Położony na lekko górzystym terenie i nad jeziorem, z pięknymi świątyniami, wysepką, na którą prowadzi interesujący 17 łukowy mostek i zdecydowanie mniejszymy tłumami, urzekł nas, mimo przejmującego chłodu. Nie bez znaczenia pewnie był fakt, że przyszliśmy tu akurat na zachód słońca.

Ostatnią rzeczą, którą udało się nam zobaczyć był kompleks Olipijski - fantastyczny basen, wyglądający jak plaster miodu i charakterystyczny stadion oraz wieżę komentatorów. Smog się zrobił bardziej gęsty, a więc i zdjęcia mniej wyraźne, ale budynki robiły niezłe wrażenie:)

A teraz najważniejsza rzecz, o którą każdy pyta, a więc JEDZENIE .
Jedzenie to chyba najlepsza część Pekinu;) Wszystko raczej po pikantnej (albo ogniście pikantnej) stronie, smażone i tłuste, ale smaczne.
Oczywiście spróbowaliśmy sławetną pieczoną kaczkę po pekińsku. Pawła koledzy z pracy zaprosili nas na wspaniałą kolację z kaczką w roli głównej. Podobno w Pekinie są 2 szkoły przyrządzania kaczki, a restauracja, w której byliśmy jest flagową dla jednej z owych szkół.
Próbowaliśmy też żaby, hot pot, przeróżnego rodzaju makarony z dodatkami i Pawła ulubione (na równi chyba z żabą) grillowane głowy ryb. Zazwyczaj ryba była przepołowiona a każda połowa przyrządzona nieco inaczej (ogniście pikanta/łagodna lub inne smakowe wariacje).

Bardzo podoba się nam też sposób w jaki Chińczycy jedzą - tzw. “family style”. Zamawiają bardzo dużo różnych potraw i dzielą się miedzy sobą. Ułatwiają to specjalne okrągłe stoły z obrotowym talerzem na środku.

Poza kaczką, pekińskim specjałem są też malutkie, kwaśne jabłuszka (choć koledzy Pawła zaprzeczali, że to jabłka, ale nie znali angielskiej nazwy tego czegoś) polane skarmelizowanym cukrem.
Całkiem ciekawe:)


Luźne myśli i obserwacje

- Hałas, wszędzie hałas. Wycieczki z megafonami przekrzykującymi się nawzajem, ludzie podnoszący głos. Aż strach pomyśleć, co się tu dzieje w sezonie.

- Co się rzucało od razu w oczy to … my. Najwyraźniej, bo ludzie gapili się na nas bezczelnie. Z drugiej strony to ciężko o bardziej egzotyczną (w Chinach) parę niż wysoki długowłosy mężczyzna i ruda, niebieskooka kobieta. Na początku bawiło mnie to, po paru dniach robiło się naprawdę męczące. To nie były ukradkowe spojrzenia, ale pielgrzymki ludzi zatrzymujących się, żeby się gapić.

- Niepomiernie zdziwił nas fakt, że najlepsze restauracje znajdują się w … centrach handlowych! Zupełnie inaczej niż w Polsce czy zwłaszcza Stanach, gdzie w galeriach królują fast foody.

- W komunistycznym kraju ważna jest tężyzna fizyczna i dbałość o zdrowie. W weekendy w parkach spotyka się tłumy ludzi tańczących, uprawiających gimnastykę czy inne formy aktywności na świeżym powietrzu.
Najbardziej zaskakująca jest całkiem nowa moda na wieczorny aerobik na placach, głównie przed centrami handlowymi. Zupełnie nie potrafiłam zrozumieć, czemu grupka starszych pań podrygiwała do głośnej muzyki przy wejściu ze sklepów. Kolejny raz, gdy lokalny przewodnik okazał się być niezbędny;)


Informacje praktyczne
- Metro to najwygodniejszy środek komunikacji. Jednorazowy przejazd kosztuje 2RMB niezależne od trasy (Uwaga, nowe cenniki wchodzą w życie niebawem).
Wygodniej jest kupić kartę prepaid niż jednorazowe bilety, którą są ważne tylko w dniu zakupu i tylko ze stacji, na której były kupione.

- Zarówno przy wejściu do metra jak i wszystkich zabytków czy budynków użyteczności publicznej (poza kibelkami) trzeba przejść kontrolę bezpieczeństwa, która obejmuje skanowanie bagaży + czasem skanowanie ciała wykrywaczem metalu.

______________________________________________________

* Jak Chińczycy znoszą te tłumy? Poznaliśmy nowy idiom: “people mountain people sea” opisujący codzienność mieszkańców Chin, a oznaczający właśnie morza ludzi wszędzie.

** Sprawdzie tu: http://aqicn.org/city/beijing/
Główny wskaźnik to PM2.5. Mówi o tym, jaka jest w powietrzu ilość cząsteczek zanieczyszczeń o średnicy 2,5 mikrometra, które są zagrożeniem za zdrowia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (54)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-12-15 12:59
Gdyby nie to, że wiem, że to smog, to powiedziałabym, że fajne kolory Wam wyszły na zdjęciach;)
 
zula
zula - 2014-12-17 07:55
Udało mi się w ostatnim czasie dwukrotnie być w Pekinie ,
z Wami a wcześniej podczas podróży z danach.geoblog.pl. Polecam Jej relację!
pozdrawiam
 
lorien
lorien - 2014-12-19 04:24
dopiero zaczęłam czytać, ale Danach wydawała się bardziej zachwycona Pekinem niż ja;)
 
 
lorien
Basia Z
zwiedziła 8% świata (16 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 266 komentarzy266 917 zdjęć917 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
22.11.2015 - 02.12.2015
 
 
27.11.2014 - 07.12.2014
 
 
14.03.2014 - 30.03.2014