Matsumoto opuściliśmy wcześnie rano, żeby zdążyć na pociąg. Na dziś zaplanowaliśmy górski spacer odrestaurowaną cesarką ścieżką w Dolinie Kiso.
Nakasendo była jedną z pięciu dróg z okresu Edo (XVII-XIX w), a jedną z dwóch łączących Tokio i Kioto.
Wraz z rozwojem motoryzacji, zmieniła się również mapa połączeń między różnymi punktami kraju. Część Nakasendo rozrosła się w autostrady, ale niektóre jej odcinki, zwłaszcza te najbardziej kręte i biegnące przez las, zostały zapomniane.
Jedna z takich ścieżek łączące dwa urocze miasteczka Magome i Tsumago została odrestaurowana i przyciąga miłośników natury i pięknych widoków.
Dotarliśmy do Magome. Zostawiliśmy nasze bagaże w centrum turystycznym. Za niewielką opłatą zostaną one przetransportowane do Tsumago. Tym samym oszczędzona nam będzie górska wędrówka z walizami;)
(W przewodniku nakłamali, że bagaże zostawia się na poczcie. Kłamstwo, idźcie do informacji turystycznej).
Tu też zjedliśmy późne śniadanie/wczesny lunch. Nieśmiertelna yakisoba (mniam mniam) i
gohei-mochi, przysmak regionu. Jest to nic innego, jak smażony placek ryżowy polany sosem sojowo-orzechowym. Pożywne, to za mało. Gohei-mochi jest zapychające! Ale dobre :] Mniam mniam.
Magome jest urocze. Miasteczko jest odrestaurowane i tak tradycyjnie japońskie, że aż wygląda nieautentycznie, jak makieta dla turystów. Ale to nic. Wzdłuż głównej (jedynej) ulicy leżą domki, sklepy, muzea, mini-muzea. Dużo zieleni, piękna japońska architektura, powoli rozkwitające wiśnie - wszystko cieszy oko.
Ruszyliśmy dziarsko w drogę. Szlak jest bardzo dobrze oznaczony, nie ma mowy o zgubieniu się. Idziemy łąkami, lasem, wspinamy się. Niby koniec marca, ale tutaj czuje się sąsiedztwo gór. Przyroda dopiero budzi się z zimowego snu, powietrze jest ostre i rześkie.
Mijamy pojedyncze domki, strumyki, osamotnioną drewnianą pijalnię herbaty. Chwilę przed Tsumago opóźnia nas szczeniak, który szedł za nami i nie chciał się odczepić. Musiałam wziąć go na ręce i odnieść do, mam nadzieję;) właściciela. Panorama powoli się zmieniała, wyszliśmy na otwarty teren z przepięknymi górskimi widokami.
Dotarliśmy do Tsumago. Jest równie, albo może nawet bardziej zachwycające niż Magome. Leży na stromym zboczu, z którego szczytu rozciąga się zachwycający widok na góry. Spokojne, sielankowe. Zastanawiam się, jak atmosfera panuje tu w sezonie.
Powłóczyliśmy się trochę wzdłuż głównej drogi. Nasze bagaże jeszcze nie dotarły, poszliśmy więc coś zjeść i napić się ciepłej herbaty. I znaleźliśmy TO miejsce. Tu na pewno czas się zatrzymał! Nie jest to ani restauracja, ani pijalnia herbaty. Drewniana, zupełnie nienowoczesna. Ze niedużym tarasem, z którego podziwia się górską panoramę, oddychając pełną piersią ostrym, górskim powietrzem. Tu siedzi się z parującym kubkiem herbaty, podjada pajdy z dżemem. Właśnie tak! Przesympatyczna staruszka podsunęła nam pod nos wystrugane w drewnie menu z paroma opcjami. Paweł wybrał kanapki z dżemem a ja ciepłą matchę. Nasza gospodyni wyciągnęła spod lady metalowy rondelek z którym zagotowała wodę na jedynym gazowym palniku. W międzyczasie ukroiła grube pajdy chleba i posmarowała dżemem.
Prostota tego miejsca, serdeczność naszej gospodyni, z którą tak naprawdę słowa nie mogliśmy zamówić i przepiękne widoki sprawiły, że miejsce to zapadło mi w pamięć. Szkoda, że nazwa nie;)
Odebraliśmy bagaż i poszliśmy na poszukiwanie naszego noclegu. Ryokan Magome Tajumaja znaleźliśmy tylko i wyłącznie dzięki zdjęciom na street view;) Och, ciężkie życie gaijina.
Ryokan ten gorąco polecam. Obsługa jest bardzo pomocna, pokoiki przytulne a jedzenie, jakie nam zaserwowano spowodowało opad szczeny. Uwielbiam japońskie posiłki, składające się z paru(nastu) małych dań w malutkich miseczkach. Zresztą zobaczcie sami na zdjęciach, jaką królewską ucztę nam przygotowano!
Ryokan słynie też ze swoich cyprysowych (hinoki) wanien, choć sama nie wiem czemu. Mnie jakoś znacznie bardzo urzekło główne pomieszczenie, zaraz przy wejściu, z tradycyjnym wielkim paleniskiem.
Cena za nocleg za 2 os: JPY 17,850. Kolacja i śniadanie wliczone w cenę. Polecam. http://kiso-tajimaya.com/
Tsumago jest malutkie. Przeszliśmy się ze dwa razy wzdłuż głównej drogi, wstąpiliśmy do paru sklepów (każda wizyta, nawet z sklepie spożywczym była dla mnie prawdziwą przygodą. Te wszystkie egzotyczne słodycze Te wszystkie egzotyczne słodycze - love) i już nie było co robić. Na dodatek zaczęło siąpić, wróciliśmy więc do naszego ryokanu.
Po kolacji, która - jak wspomniałam, zrobiła na nas ogromne wrażenie, z pełnymi brzuszkami poszliśmy zrobić jedyną słuszną w tej sytuacji rzecz - powylegiwać się w ciepłej wodzie tak długo, aż pomarszczyliśmy się jak suszone śliwki;)
A jutro o świcie - Kioto!