Geoblog.pl    lorien    Podróże    W kraju kwitnącej wiśni    W dzikie i nieznane, czyli opuszczamy Tokio!
Zwiń mapę
2014
24
mar

W dzikie i nieznane, czyli opuszczamy Tokio!

 
Japonia
Japonia, Matsumoto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 177 km
 
Wyruszamy w dzikie i nieznane. Nie powiem, towarzyszył nam dreszczyk emocji - czy się przesiądziemy na właściwej stacji, a jeśli nie, to co? Czy będziemy umieli się z kimkolwiek dogadać? Czy na pewno będziemy umieli się zachować? No i przede wszystkim - jaka jest Japonia poza Tokio? :)

Pierwszym miejscem, które zdecydowaliśmy się odwiedzić, było Matsumoto, moja miłość od pierwszego wejrzenia. Parę tygodni przed wyjazdem, przeglądając materiały o Japonii, natknęłam się na zdjęcie czarnego zamku w Matsumoto i od razu wiedziałam, że musimy tam pojechać.

Zgodnie z zasadą niezaskakiwania gospodarzy, o której już wspomniałam w jednym z początkowym postów, wszystkie noclegi rezerwowałam ze znacznym wyprzedzeniem. W Matsumoto po raz pierwszy mieliśmy przenocować z klasycznym ryokanie i niezwykle byliśmy tym podekscytowani;)
Zdecydowaliśmy się na ryokan Seifuso (http://ryokanseifuso.jp/english/), polecany w przewodniku Lonely Planet i zdecydowanie podpisuję się pod rekomendacją!
Po ustaleniu godziny przybycia, gospodarze przyjechali po nas na stację i odwieźli na miejsce. Ryokan leży wprawdzie kawałek od centrum, do dyspozycji gości są jednak rowery, doskonały środek lokomocji dla turystów:)

Pokoje utrzymane są w stylu japońskim, pierwsza noc na futonie i matach tatami, yay! Każdy gość dostaje też yukatę. Dosłowne tłumaczenie tej nazwy to “ubranie do kąpieli”, ale yukata to nie tylko szlafrok. Ludzie noszą ją również jako “letnie kimono”.

Apropos kąpieli, ryokan Seifuso to pierwsze miejsce, w którym mieliśmy okazję zakosztować kąpieli w “publicznej” (domowej) łaźni. Niestety nie był to klasyczny onsen (gorące źródłó), ale od czegoś trzeba zacząć;)

Japonia to kraj ceremoniałów i nawet tak, wydawałoby się, prosta czynność jak kąpiel, rządzi się swoimi zasadami. Paweł, ekspert ds nie popełniania gaf podczas naszej wycieczki, podjął się wyzwania zrobienia z nas ludzi i odpytywał mnie dokładnie co i jak powinnam zrobić, zanim w końcu dostałam pozwolenie na zażycie kąpieli.

Oto krótka ściąga:
1. Ubierzcie yukatę
2. Wchodząc do łaźni, upewnijcie się, że schodzicie do odpowiedniej sekcji dla swojej płci (bardzo ważne ;))
3. Rozbierzcie się i włóżcie Wasze rzeczy do jednego z wielu koszyczków w przebieralni. Zdejmijcie biżuterię, zegarki, okulary. Zwiążcie włosy.
4. Wejdźcie do łaźni. W dobrym tonie jest zakrywanie genitaliów małym ręczniczkiem.
5. Umyjcie się porządnie. Do łaźni nie wchodzi się brudnym! Siądźcie na drewnianym stołeczku przy jednej ze “stacji” i wymyjcie porządnie całe ciało. Później wymyjcie stołeczek.
6. Po wymyciu możecie w końcu wejść do gorącej wody i się w niej zrelaksować. Przy przechodzeniu pamiętajcie o zakryciu tego i owego ręczniczkiem, który w momencie włażenia do wody powinien magicznie wylądować na Waszej głowie. Pamiętajcie, nie moczymy ręczniczka!

Powodzenia!;)

Póki co jednak ani nie kąpiel ani letnie szaty nam były w głowie. Dochodziło południe, czas na zwiedzanie miasta.

Zaczęliśmy oczywiście od zamku. Matsumoto-jo to najstarszy drewniany zamek w Japonii i jeden z czterech mianowanych “Narodowym Skarbem”. Wybudowany w XVI w, nazywany “Krukiem” ze względu na czarno-białą kolorystykę.
Oczywiście wleźliśmy do środka - coś magicznego było w spacerowaniu na bosaka po wyślizganych drewnianych salach i schodach, które tyle widziały.
A z nieco mniej magicznych obserwacji, to nie mogliśmy się nadziwić, jak malutcy ówcześni wojownicy byli! Wszyscy wiedzą, że Azjaci są dość niscy i że w dawnych czasach ludzie w ogóle wysocy nie rośli, ale oglądając wspaniałe zbroje samurajów, natychmiast nasuwało się na myśl, że przeciętny dzisiejszy 10-latek mógłby w nich paradować;)
Drugą niespodzianką były niesamowicie strome schody z wysokimi nawet dla nas stopniami! Jeśli dodać do tego niski wzrost wojowników, wychodzi, że zbieganie po schodach i z powrotem w czasie wojennej gorączki musiało być dla nich cholernie trudne i męczące. Ewidentnie ktoś czegoś nie przemyślał:P

Poza tym jednak, to sama magia;) Zamek jest sześciopiętrowy, na dolnych znajdują się wystawy broni i zbroi, z wyższych rozciąga się przepiękny widok na góry i najbliższą okolicę. Turyści mogą też posiedzieć chwilkę na tarasie księżycowym i podumać o wojownikach patrzących na księżyc setki lat temu:)

Bardzo przyjemne miejsce:)

Tak Bogiem a prawdą, to poza zamkiem niewiele ma to miasto do zaoferowania (albo my zrobiliśmy coś źle i pominęliśmy miejsce, którego nie powinniśmy).
Przepiękne widoki na Japońskie Alpy na pewno. Zwłaszcza zachody słońca są niezwykle malownicze.
Ale poza tym Matsumoto to po prostu sympatyczne miasteczko.
Do atrakcji turystycznych należą też dwie ulice: Nawate-dori i Nakamachi. Ta pierwsza, to tzw. “Ulica Żab” - przy wejściu do uliczki stoi wielka rzeźba żaby, a inne, już mniejsze, spotyka się w różnych miejscach podczas spaceru.
Obie uliczki są wąskie, wypełnione sklepikami z jedzeniem i pamiątkami (zwłaszcza laleczkami, region z nich słynie). Jeśli tu zajrzycie, konieczcie spróbujcie lokalnego specjału - taiyaki, czyli pseudo-gofra w kształcie karpia o przeróżnych smakach.

Zbliżała się pora kolacji. Nasi gospodarze polecili nam lokal serwujący kolejną lokalną ciekawostkę: shabu-shabu z koniną. Mieliśmy mieszane uczucia, ale postanowiliśmy zaryzykować.
Troszkę nam ulżyło, gdy okazało się, że restauracja była akurat zamknięta;) Skończyło się więc na przekąsce z seven eleven;)

Informacje praktyczne:
* Uwaga - sporo zabytków jest obecnie restaurowanych i przez to niedostępnych dla turystów. Upewnijcie się, że miejsce, do którego jedziecie nie jest zamknięte.

* Podróżowanie pociągiem - jak wspomniałam w pierwszym wpisie, warto zainwestować w Japan Rail Pass.
Jeśli jedziecie pociągiem z miejscówkami (lokalne nie mają miejscówek, niektóre wagony shinkansenów też), warto przed podróżą podejść do kasy biletowej i sobie je zarezerwować. Obsługa przeważnie nie mówi po angielsku, weźcie ze sobą mapę, żeby pokazać, gdzie dojechać. A jeśli macie internet, to gorąco polecam Google Maps, u nas sprawdziło się rewelacyjnie, wyszukując wszystkie przesiadki i alternatywne połączenia. Przy kasie pokazywaliśmy tylko telefon z trasą od punktu A i B i wszystkimi przesiadkami i po chwili dostawaliśmy wydrukowane bilety, bez żadnego problemu.

Większe stacje będą opisane alfabetem łacińskim. Przesiadki mogą być kłopotliwe, bo nazwy stacji na ekranach są częściej wyświetlane w krzaczkach. Jeśli macie ~5min na przesiadkę, może być kiepsko.
Choć tu jeszcze raz ukłon w stronę Google Maps - nie wiem, czy dla wszystkich stacji, ale na większości z nich, aplikacja od razu mówiła nam, na który peron musimy biec przy przesiadce;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Marianka
Marianka - 2014-09-02 09:18
Ale zeby tyle sie natrudzic tylko po to, zeby wziac kąpiel;)?
A zamek rzeczywiście piękny!
 
zula
zula - 2014-09-02 17:18
Dziękuję za drobiazgowość w opisie- coś więcej wiem!
 
mirka66
mirka66 - 2014-10-18 17:03
Cudowne te swiatynie.
 
 
lorien
Basia Z
zwiedziła 8% świata (16 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 266 komentarzy266 917 zdjęć917 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
22.11.2015 - 02.12.2015
 
 
27.11.2014 - 07.12.2014
 
 
14.03.2014 - 30.03.2014