Geoblog.pl    lorien    Podróże    W kraju kwitnącej wiśni    Najlepszy tydzień pracy ever!
Zwiń mapę
2014
21
mar

Najlepszy tydzień pracy ever!

 
Japonia
Japonia, Tōkyō
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2 km
 
Ach, gdybym częściej mogła jeździć w takie podróże służbowe! Tydzień pracy w Japonii był niesamowity. Nie tylko dlatego, że skończył się w czwartek:P (w piątek akurat było święto, biuro miało być zamknięte, więc manager zadecydował, że pójdziemy gdzieś razem i poświętujemy), ale w głównej mierze dlatego, że był jak dodatkowy tydzień wakacji!
Codziennie po pracy robiliśmy coś ciekawego!

Zresztą, nawet pobyt w biurze traktowałam jako atrakcję;) Biuro znajduje się w jednym z wieżowców biznesowej dzielnicy Roppongi Hills. Widoki z 30 piętra zapierają dech w piersiach! Morze budynków, ciekawie wieżowce, Tokyo Tower czy Tree Tower, wreszcie - góra Fuji (choć parę dni minęło, zanim niebo było na tyle czyste, że dało się ja zobaczyć), wszystko to można było podziwiać pracując, jedząc (kafeterie miały najlepszy widok!), relaksując się na jednym z foteli masujących. Bajka.
Jedzenie też było przepyszne, nie pamiętam, kiedy ostatnio pochłaniałam takie ilości ryb czy nudli;)
Szybki skrót tygodnia:

Poniedziałek
Kolacja w Shibuya w Lock up. Lock up to klub stylizowany na coś pomiędzy domem strachów a więzieniem. Sale wyglądają jak więzienne cele, korytarze są kręte, ciemne i wypełnione potworami, które nagle wyskakują zza rogu. Motywem przewodnim jedzenia i drinków są potwory, cmentarze, alchemia i tego typu przyjemności. Dodatkowym smaczkiem ma być zakłucie gości w kajdanki i zaprowadzenie do sali-celi przez seksowną (?) “policjantkę”.

Klub znajduje się w piwnicach, jest ciasno i głośno, ale moim zdaniem to tokijska ciekawostka warta zobaczenia. Wprawdzie jedzenie lepiej wygląda niż smakuje, a na dodatek najtańsze nie jest (jakoś super drogie też nie), ale czegoś takiego nie znajdziecie w domu na pewno;) No i drinki były super! Tzn. bardzo słabe, ale prezentowały się rewelacyjnie. Zamówiłam sobie zestaw alchemika: 7 menzurek z likierami w różnych kolorach i o różnych smakach oraz pipetkę i menzurke, w której mogłam mieszać do woli:)

Aha, frytki o smaku coca-coli? Nie polecam!


Wtorek pod znakiem jedzenia (znowu) i Kill Billa

Japonia jest krajem, w którym znajduje się najwięcej na świecie restauracji wyróżnionych gwiazdami Michelin. Tak się złożyło, że w naszym biurowcu jest jedna dwugwiazdkowa: L'atelier de Joel Robuchon. Zgadnijcie, gdzie poszliśmy na najbardziej wykwinty lunch w moim życiu? (Po raz pierwszy i prawdopodobnie ostatni, bo ceny powalają, na szczęście dziś płaciła firma).
Cóż można powiedzieć o restauracji? Obsługa świetna, jedzenie wyborne, ceny szokujące. I dużo, dużo wina, towarzystwo więc było cały dzień rozchichrane jak pensjonarki.


Kto widział Kill Bill, ręka w górę? A kto pamięta scenę masakry w restauracji?
Nasi koledzy z tokijskiego biura zaprosili nas na kolację do restauracji "Gonpachi", która była inspiracją dla Tarantino przy umiejscowianiu wspomnianej krwawej sceny. Duża, drewniana sala z charakterystycznymi balkonami i masą lampionów robi przytulne wrażenie. Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że jest to typowo turystyczne miejsce: doliczyłam się tylko paru azjatyckich gości (nie licząc naszych kolegów) i ceny były odpowiednio wyższe. Za to jedzenie pyszne:)


Środa: sake, karaoke, tiny bar

Nasi gospodarze od razu zapowiedzieli, że dzisiejszemu wspólnemu wyjściu przyświecał jeden cel: pokazać nam, jak się imprezuje w Tokyo.

Zaczęliśmy w pijalni sake. Żeby było ciekawiej, nasza gospodyni jest ekspertem i wielką miłośniczką sake, na dodatek dobrze znaną w tej pijalni, mieliśmy więc okazję wypróbować co lepsze specjały spod lady.
Rozwiązujecie krzyżówki? Kiedyś robiłam to nałogowo i tego dnia okazało się, że jednym z największych krzyżówkowych kłamstw mojego życia (jak do tej pory, bo kto wie, co mogę odkryć przy okazji następnej podróży) było “Japońska wódka z ryżu” na 4 litery. Nie, to nie sake! Sake to nie wódka, sake to wino. Kłamstwo nr 2: sake powinno się podawać na ciepło (to akurat już gdzieś tam załapałam w Seattle). Dowiedziałam się, że na ciepło przeważnie podaje się tylko gorsze gatunki tego trunku. Proszę, jak się człowiekowi otwierają oczy.

Otwarły się szeroko jeszcze wtedy, kiedy zobaczyłam, że sake na stół wjeżdża w dwulitrowych butelkach:)

Jak na wino przystało, sake może mieć całą gamę smaków: słodkie, półsłodkie, wytrawne, delikatne lub bardzo wyraziste. Wszystkie dobre! Na odchodnym dostaliśmy do spróbowania coś, co nie wiem jak się nazywa, ale jest sfermentowanym produktem ryżowym (taka niegotowa, niedojrzała sake) i smakuje zupełnie jak szampan:)

Parę butelek później część towarzystwa musiała iść lulu, a pozostali jednym głosem stwierdzili, że są gotowi na karaoke. O magicznych właściwościach sake może świadczyć fakt, że nawet kolega, który karaoke nie cierpi, poszedł z nami i co więcej - świetnie się bawił!

Jak wygląda typowy bar karaoke? Przeważnie jest to wielopiętrowy budynek z masą małych pokojów, które można zająć ze swoja grupą i w których można wydzierać się bez skrępowania i poczucia, że komuś się przeszkadza. Tak też uczyniliśmy.

Było dobrze po 1, kiedy zakończyliśmy śpiew yi poszliśmy do kolejnego baru, nie zabawiliśmy tam długo, powiem ukoronowaniem wieczoru miała być wizyta w innym barze - w tiny (pol. maleńkim) barze:)

To kolejna rzecz, która mnie zachwyciła! Wyobraźcie sobie, że jest w Shibuya taka długa ulica, na której znajdują się setki malutkich barów. Tak małych, że poza barmanem mieści się tam w zależności od miejsca 2-7 gości. Jest bardzo prywatnie i bardzo ciasno:) A jeśli masz więcej niż 1.50, to dodatkowo uważaj na głowę;)
Jak się im to opłaca, pytacie? Otóż każdy musi uiścić opłatę za wejście w wysokości 1000 yen, plus dodatkowo płacić za zamawiane drinki.

Gnietliśmy się w naszym barze do 4; barman zabawiał nas sztuczkami karcianymi i opowieściami o Kanadzie (tak, był Kanadyjczykiem).
Daję słowo, że marzyłam już o łożku, złapałam więc taksówkę i wróciłam do hotelu. Kiedy się kładłam, dochodziła 5 rano, o 8 miałam pierwsze spotkanie.
Tak, Japończycy to umieją imprezować…

Czwartek
Ha, nie było tak źle. Kawa i dobre śniadanie dały ni niezłego kopa, na tle innych byłam wulkanem energii:)
O dniu w pracy nie będę opowiadać, bo i po co. Za to to, co zdarzyło się wieczorem pobiło na głowę wszystko, co widziałam do tej pory.
Robot Restaurant. Dopiero w tym miejscu na własne oczy ujrzałam tą dziwną część Japonii, której nijak nie da się wytłumaczyć i pewnie nawet zrozumieć.
Po kolei - czym jest Robot Restaurant? Jest to skrzyżowanie tradycyjnego kabaretu z areną robotów :] Tak:] Znajdziecie tam więc walczące mechy, lasery, półnagie azjatyckie ślicznotki a nawet chińskiego smoka.
Niesamowite wrażenie tworzą niezliczone lampki ledowe, święcące we wszytkich kolorach tęczy. W samej poczekalni znajduje się ich ponad 12tys!
Szukając w internecie informacji o tym miejscu natknęłam się na wypowiedź: "Czy kiedykolwiek brałeś LSD? Ja tez nie, a przynajmniej tak myślałem, dopóki nie odwiedziłem Robot Restaurant w Shinjuku, Tokyo. Przeżycie to da się wytłumaczyć jedynie jako fazę po kwasie". Podpisuję się rekami i nogami, było to najdziwniejsze, co widziałam w życiu!
Zaczęło się niewinnie od tancerek grających na bębnach, aby ostatecznie zostawić wszystkich z opadniętymi szczękami po wspomnianych już zapasach robotów, pokazów ninja czy gromadzie laseczek na neonowym czołgu.
Must see!:)
Mam filmik (nie mój), który chcę Wam koniecznie pokazać, ale niestety za duzy jest, żeby go tu wrzucić. Jak coś wymyślę, to dodam:)

Piątek:
Wieczorem przyjechał Paweł, więc oczywiście cały dzień minął mi na wytęsknionym oczekiwaniu. W międzyczasie odwiedziłam z moim teamem Akihabarę, ale z moim Barą byłam tam jeszcze parokrotnie, więc wspomnę o tej dzielnicy później.
Ukoronowaniem wieczoru było wspólne już sushi. Mniam mniam! Tylko Paweł zjadł trochę ikry jeżowca i okrutnie go skręciło (mówi, że paskudne!).
Wspólny tydzień w Japonii czas zacząć!

PS. Zdjęcia mam jedynie z komórki...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-05-09 12:12
Sake to nie wódka?!! Mój świat już nigdy nie będzie taki sam;)
A poza tym - wyjazd wygląda rewelacyjnie! Najbardziej zazdroszczę tej robotowej psychodeli;)
 
zula
zula - 2014-05-09 13:46
imprezy...imprezy...młodość...i PRACA!
żyć i nie umierać!
wspaniały opis czekam na ciąg dalszy.
 
 
lorien
Basia Z
zwiedziła 8% świata (16 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 266 komentarzy266 917 zdjęć917 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
22.11.2015 - 02.12.2015
 
 
27.11.2014 - 07.12.2014
 
 
14.03.2014 - 30.03.2014