San Diego to nasza miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy tylko wyszliśmy z lotniska i odetchnęliśmy tamtejszym ciepłym powietrzem, wiedzieliśmy, że będzie super.
Piękne palmy, nieśpieszna atmosfera (mimo, że na lotniskach przeważnie ludzie pędzą w te i wewte) i pełna księżyca zrobiły swoje;)
W sobotni poranek powitała nas piękna pogoda (w końcu to Kalifornia, więc w sumie czego innego można by się spodziewać?). W wiadomościach usłyszałam, że od dłuższego czasu nie padało i tak sucho o tej porze roku dawno nie było. Paweł zachwycał się półpustynnymi krajobrazami i trawą koloru siana, a ja pogratulowałam sobie przezorności i letnich zakupów przedwyjazdowych.
Zwiedzanie zaczęliśmy, a jakże, od zoo. Zasada jest prosta - na każdym wyjeździe trzeba odwiedzić zoo albo oceanarium, najlepiej obydwa. I nie, to nie mój pomysł, ale z szacunku, dla mego ukochanego, nie będę tego krytykować;) Jak przystało na dobra kobietę, potulnie się zgodziłam i potuptałam do zoo.
Muszę jednak przyznać, że wyjątkowo,nie byłam nieszczęśliwa z tego powodu;) Zoo w San Diego znajduje się bowiem w PRZEPIĘKNYM Parku Balboa i żeby się do zoo dostać, musieliśmy najpierw przejść przez cały park.
Terytorium parku to prostokąt zieleni w centrum miasta o powierzchni 490h. Jest symbolem i wizytówką San Diego. Zadbane zielone przestrzenie ze starymi, rzadko spotykanymi drzewami i krzewami, amfiteatrami, fontannami, teatrami, galeriami czy innymi budynkami użyteczności publicznej i wyraźnie wpływy kultury hiszpańskiej w architekturze i atmosferze tego miejsca czynią je po prostu wyjątkowym.
(Jestem bardzo zadowolona, że posiadam umysł ścisły, ale kiedy przychodzi do opisywania tak pięknych miejsc, jak ten park, to mi słów brakuje:])
Spokojnie można by spędzić tam cały dzień. My nie mieliśmy tyle czasu, ale gdzie indziej można w jednym miejscu znaleźć 16 muzeów, 16 ogrodów (w tym japoński, australijski, z roślinami typowo kalifornijskimi czy ogród kaktusów), teatry, kina, restaurację, oldskulową karuzelę czy mini osiedle międzynarodowych domków, w których odbywają się festiwale i promocje krajów z całego świata?
Jest to też świetne miejsce na protest;) Załapaliśmy się na bojkot Monsanto, jak się później okazało, część globalnych protestów przeciwko tej firmie. Dla niezorientowanych - Monstanto to znienawidzona firma zajmująca się produkcją żywności genetycznie zmodyfikowanej oraz kontrowersyjną hodowlą bydła. Moloch, który szkodzi ludziom, ale najwyraźniej z mocnymi plecami i przez to ciężki do 'ruszenia'.
No. A co do zoo - to wiadomo: duzo miłych zwierzątek, puchatych bardziej lub mniej.
Zoo w San Diego jest największe na świecie pod względem różnorodności gatunków. Nastawcie się więc, na min. 6h łażenia. A kiedy już bolą nogi, można zrobić 30 minutową wycieczkę otwartym autobusem z przewodnikiem lub wybrać się na kolejkę linową rozpiętą przez całą długość ogrodu zoologicznego i spojrzeć na niego z innej perspektywy:)
W przeprowadzonym plebiscycie na ulubione zwierzątka tym razem wygrały: misie koala-leniuchy, kapiBARY i mała żyrafa, która wyglądała bardzo stylowo.
Choć nie jestem wielką fanką tego typu atrakcji, przyznaję, że było w porządku.
No i muszę się poskarżyć, że od dziecka chciałam mieć lwa, ale Paweł ciągle nie chce mi kupić!