Na wyspie

Żeby nie czuć przesytu związanego ze zwiedzaniem miast (w perspektywie mamy jeszcze Mostar i Split), dzisiejszy dzień spędziliśmy inaczej. Wycieczkę zainicjowal Paweł, który od początku upierał się, że chce popłynąć na wyspę Mljet. Mimo, że miałam obiekcje (moje źródła podawały, że warto raczej odwiedzić inna wyspę; na dodatek Mljet wydawał się być ultradrogi), ustapiłam.
Niedaleko naszego campingu znajdowała sie mini informacja turystyczna, w której zdobyliśmy wszystkie informacje niezbędne, aby na Mljet się dostać. Udało się nam nie spóźnić na katamaran. Co więcej, przyszliśmy 30 min za wcześnie a i tak znaleźliśmy się na końcu dłuuugiej kolejki po bilety.
104 kuna później (cena za jeden bilet w dwie strony dla jednej osoby) weszliśmy na statek.

Podróż na wyspę do portowej miesjcowości Polace trwa ponad godzinę. Bardzo żałowałam, że musieliśmy siedzieć zamknięci w kabinie dla pasażerów i nie bylo możliwości wyjścia na podkład i podziwiania widoków. W związku z tym, droga dlużyła się niemiłosiernie.

Powinnam chyba powiedzieć, dlaczego właściwie Paweł chciał na Mljet się wybrać.

Mljet jest najbardziej zalesioną częścią Chorwacji, ponad 70% terytorium stanowią lasy. Zachodnia część wyspy to teren Parku Narodowego, do którego wstęp jest płatny (ok. 100 kuna od osoby).
Głowną ciekawostką dotyczącą tego miejsca są dwa słonowodne jeziora znajdujące się w centralnej części wyspy. Zasolenie wody spowodowane jest wąskim przesmykiem łączącym Małe i Wielkie Jezioro z Adriatykiem. Na Wielkim Jeziorze znajduje się wysepka z kolejnym charakterystycznym elementem - dawnym benedyktyńskim klasztorem św. Marii. Budynek zbudowany był w XII w., obecnie znajduje się tam hotel. Mljet zamieszkiwany był w danych czasach przez Ilirów, Greków, Rzymian, dlatego klasztor to nie jedyna pozostałość po dawnych cywilizacjach. Kolejną jest, wspomniana wczesniej, najstarsza miejscowość z czasów antycznych z ruinami rzyskiego pałacu z V w - Polace.

Co jeszcze zachęca ludzi do odwiedzania tego miejsca? Krystalicznie czysta woda, strome klify i soczyście zielona roślinność. Oraz fakt, że wyspę można objechać na rowerze!
To był decyzujący czynnik dla Pawła, który zdążył już zapałać uczuciem do jednośladu po codzinnym dojeżdżaniu do pracy.

I rzeczywiście, pierwsze co rzuca się w oczy po dotarciu do portu, to ilość rowerzystów. Mljet jest jak mała Holandia! Niestety jednak brakuje zorganizowania holenderskich rowerzystów i trzeba się pilnować, żeby nie zostać stratowanym przez niedzielnych kolarzy;)

Wypożyczalni rowerów nie brakuje, znajdują się dosłownie co krok. Wypożyczenie roweru na cały dzień to koszt ok. 70 kuna.
Jeśli dodacie to do kosztu dotarcia na wyspę i wejściówki do parku, wychodzi całkiem spora suma. Jako osoba odpowiedzialna za budżet wyprawy, kręciłam trochę nosem na taką rozrzutność, ale zapewniam - nie będziecie żałować!
My zdecydowanie nie żałujemy, a na dodatek gorąco polecamy!

Muszę jednak przyznać, że na początku nie było wesoło. Jak już wspomniałam w poprzednich postach, nie znoszę upałów. A jak na złość, pierwszy odcinek naszej rowerowej trasy był stromym podjazdem w pełnym słońcu. Ale niech Was to nie zrazi, bo zostaniecie sowicie nagrodzeni na każdą kroplę wylanego potu:) Kiedy tylko dotrzecie do jezior, bedziecie mogli zostawic rowery na brzegu i wskoczyć do krystalicznie czystej i ciepłej wody.
Kiedy się schłodzicie, możesz wrócić na rower i jechać dalej, niezwykle urokliwymi ścieżkami rowerowymi wzdłuż brzegu jezior.
Świetny sposób na poznawanie wyspy:)

Zdjęcia (3)

Komentarze (2)