Po dwóch dniach intensywnego zwiedzania miast przyszedł czas na odmienną atrakcję.
Hm, nie do końca może odmienną, bo na tapecie znów była forteca (podczas naszej podróży co krok jakaś się pojawiała, podobnie jak monastyry w Armenii;)), ale nie byle jaka!
Po pierwsze: to tu, w 1428r. podczas próby odbicia z rąk tureckich twierdzy w Golubacu zginął bohaterską śmiercią Zawisza Czarny, symbol rycerskich cnót.
Po drugie: piękny, modry Dunaj, nad brzegiem którego wybudowano fortecę , jest naturalną granicą z Rumunią. Każdy, kto mnie zna, wie, jak dużym sentymentem darzę ten kraj i jak często wspominam odległą podróż w rumuńskie góry, która uaktywniła mój gen Włóczykija:)
Trzeba przyznać, że twierdza jest niezwykle malownicza. Położona nad szeroką rzeką, na stromej, kamienistej górze, posiada surowy urok, którego nie można jej odmówić. Niestety nie udało nam się odnaleźć drogi na najwyższe partie murów, musieliśmy zadowolić się spacerowaniem po niższych i łatwo dostępnych częściach. Wielka, wielka szkoda.