Opuściliśmy Golubac i skierowaliśmy się na Nisz.
Jest to jedno z najstarszych miast Bałkańskich i stolica ogólnobałkańskiego specjału - burka.
Burek to rodzaj placka z ciasta podobnego do francuskiego, nadziewany serem i w różnych wariantach również szynką, pieczarkami czy szpinakiem. Oczywiście degustacja była jednym z głównych punktów pobytu w mieście:) Danie jest tłuste i ciężkie, ale też bardzo smaczne. Zdecydowanie nie polecałabym jednak zajadać się burkiem codziennie, bo jest to bomba kaloryczna;)
Zatrzymaliśmy się w hostelu przy ulicy Obrenoviceva. To główna ulica miasta, wyłączona z ruchu samochodowego i wypełniona sklepami, centrami handlowymi i starymi kamieniczkami.
Około 2km od centrum znajduje się Wieża Czaszek, którą chcieliśmy zobaczyć. Po jednej z krwawych bitew, komendant turecki kazał uciąć zabitym Serbom głowy, wypełnić je słomą i wysłać sułtanowi, z czaszek zaś zbudować wieżę, będącą przestrogą dla niepokornych Serbów. Nastawiliśmy się na coś mrocznego i imponującego (za dużo filmów?), ale niestety niewiele ostało się z owej wieży.
Mimo wszystko warto było się tam wybrać, choćby ze względu na spacer ulicami miasta, którego brzydota jest ... interesująca:)
Tradycyjnie już poszliśmy zwiedzić twierdzę (twierdz nigdy za wiele!). Powoli zapadał zmrok, robiło się chłodniej i całe rodziny z dziećmi obrały podobny kierunek do naszego. Uciekliśmy przed tłumami ma mury, z których podziwialiśmy nieodległe miasto oraz wnętrze fortecy z charakterystycznymi budynkami łaźni. Tu też zaczepiła nas czwórka przesympatycznych Czechów (a jakże) z Pragi. Spędziliśmy z nimi resztę wieczoru, najpierw na murach, gadając po polski i czesku (angielski był zakazany!;)) i popijając śliwowicę, później w jednej z licznych knajpek. Zaimponowała nam ich wiedza o sytuacji politycznej w Polsce (nawet o Palikota pytali), podczas gdy my, mówiąc szczerze, nie mogliśmy się pochwalić znajomością ich kraju.
Zabawne zbiegi okoliczności, takie jak te, że na każdym dotychczasowym wyjeździe - w Rumunii, na Kaukazie, w końcu na Bałkanach, w którymś momencie napotykaliśmy jakąś ekipę z Czech, zawsze powodują szerokie uśmiechy :)