Geoblog.pl    lorien    Podróże    Kaukaz 2010    Gruzja!
Zwiń mapę
2010
28
sie

Gruzja!

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3513 km
 
Spalo sie nam super - nikt nie przeszkadzal, cisza, spokoj i ladna okolica.
Poranek juz nie byl taki mily - nagle napadl nas jakis starszy dziad, ktory zaczal na nas wrzeszczec, wypytywac kto nam pozwolil sie rozbic i krzyczal, ze robimy bazar (faktem jest, ze rozciagnelismy sznurem z pranem miedzy drzewami, ale czy to az taki problem?).
Zupelnie nie rozumielismy agresji tego starego dziada, zwlaszcza, ze sam wykorzystywal swiatynie z 5 wieku jako swoj schowek na stoly.

Byl to pierwszy niemily Ormianin jakiego spotkalismy i zalowalismy, ze przez starego dziada zostanie nam na pozegnanie taki obraz mieszkancow Armenii. Szybko sie zlozylismy i czekalismy na otwarcie restauracji przymonastyrowej - chcielismy sie napic czegos cieplego, choc obawialismy sie, ze moze dziad dal tubylcom wytyczne, ze nie nalezy w ogole nam pomagac ani z nami rozmawiac;)

Udalo sie, dostalismy kawusie i herbatke i w spokoju zjedlismy sniadanie. W trakcie czekania na busa, ktory mial zawiesc nas na droge na granice wymylismy sie i dopakowalismy plecaki. Tomek juz coraz niecierpliwiej odliczal dni i godziny do przylotu Magdy:)

Dotarlismy busem do drogi na granicę. Ruchu nie bylo za bardzo... Razem z Pawlem znow ruszylismy przodem. Strasznie dlugo nie moglismy nic zlapac, reszta ekipy minela nas i zastanawialismy sie, czy dojada do samego Tbilisi. W koncu zatrzymal sie jakis busik, wiozacy elegancko ubranych mlodych chlopcow. Wygladali jakby jechal do prywatnej szkoly. Kierowca byl bardzo mily, podwiozl nas za free spory kawalek. Wysiedlismy z busa i podeszlismy kawalek. Ujrzelismy naszych kamratow lapiacych stopa;) Wyszlismy z pol kilometra przed nich i czekalismy na okazje.

W trakcie wyczekiwania (ruch byl kiepski) powolutku podjechal radiowoz ze znudzonymi policjantami, ktorzy pogawedzili z nami i odjechali spokojnie. Za duzo pracy chyba tu nie mieli.

W koncu udalo sie nam zlalapac stopa i to na sam dworzec Ortachala! (tam sie umowilismy z Karenem. Zaproponowal, ze przenocuje nas w Tbilisi i oczywiscie mielismy zamiar skorzystac!). Kierowca byl Ormianin, pasazerami dwoch Ukraincow ale mieszkajacych w Armenii. Wszystcy mowili (lepiej lub gorzej) po angielsku, droga wiec minela nam przyjemnie. Nasi przyjaciele nie mieli takiego szczescia do stopa - spotkalismy ich na granicy i z bolem patrzylismy, ze musza sie tloczyc razem z innymi pieszymi (cos jak kolejki na graniacy z Ukraina). Nam naprawde sie udalo - kontrola byla szybka i bezproblemowa (jeden celnik wyrazil nawet troske, widzac moj wielki plecak), granice przejechalismy samochodem i sprawnie pojechalismy dalej.

Od razu bylo widać roznice miedzy Gruzja i Armenia. Ta pierwsza wyraznie byla bogatsza, lepiej zagospodarowana, z lepsza infrastruktura. Mimo wszystko jednak przyzwyczailam sie do Armenii i musialam przestawić sie na zupełnie inny kraj.

Dojechalismy szybko na Ortachala i pozegnalismy naszych znajomych. Priorytetem byla teraz jakas restauracja i kantor. Znalezlismy kantor, w ktorym moglismy sprzedac pozostale nam dramy ormianskie - kurs byl gorzej niz fatalny, ale balam sie, ze lepiej nie bedzie. Stracilismy sporo na transakcji, ale starczylo na obiadek:) Czekajac na reszte ekipy znalezlismy przyjemna knajpke z super jedzeniem (gulasz z ziemniaczkami i pysznym chlebem, mniam!) i kupilismy starter gruzinski (duzo bardziej oplaca sie nam komunikacja jak mamy lokalne startery).

Zaliczylam tez wizyte w najbardziej odjechanej toalecie dworcowej w moim zyciu - kabinki z klasycznymi narciarzami i zaslonkami, ktore.... zaslanialy po kucnieciu jedynie twarz! No ale anoninowosc jest zapewniona...;)

Nadjechali nasi przyjaciele, zmeczeni i zniecheceni - Gruzini nie bardzo chca brac na stopa a jesli juz, to za pieniadze. Zaprowadzilismy ich do naszej knajpki, zeby cos zjedli i zeby zaczeli myslec bardziej pozytywnie;)
Bylismy troche rozczarowani - tyle sie slyszalo o przyjazni polsko-gruzinskiej, o tym jak w Gruzji lubia Polakow. Moze nie oczekiwalismy na powitalne transparenty na granicy ale choc na jakies wyrazy sympatii (tak czeste w Armenii). A tu nic! I na dodatek kaza sobie za stopa placic!

Czekalismy zmeczeni na stacji benzynowej na Karena. Rafal zadzwonil do niego i uslyszal tylko "Stojcie gdzie jestescie, bedziemy za 20 minut!'. Bylo nas za duzo na jedna wołgę, podzieliliśmy się więc. Razem z Pawłem mieliśmy jechać taksówka z Karenem. Po drodze opowiadał nam trche o Tbilisi (ponoć jest tu super bezpiecznie)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
lorien
Basia Z
zwiedziła 8% świata (16 państw)
Zasoby: 130 wpisów130 266 komentarzy266 917 zdjęć917 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
22.11.2015 - 02.12.2015
 
 
27.11.2014 - 07.12.2014
 
 
14.03.2014 - 30.03.2014