Witajcie!
Tradycyjnie zaczne od najbardziej aktualnego wpisu i sprobuje potem uzupelnic dziure w kalendarzu. Znow jestesmy w kafejce i godzina nie starcza na wiele wpisow. Tak wiec do rzeczy:
W koncu noc w lozku. Czasem brakuje nam takich luksusow;) Sniadanko zjedlismy pod muzeum sztuki, pozniej obowiazkowa kawusia (W moim przypadku tylko pycha ciastko, mniam mniam) przed spotkaniem z Davidem (umowilismy sie na 11). Cos nie bardzo sie z nim dogadalismy, bo czekalismy na siebie w zupelnie roznych miejscach;] Z lekkim poslizgiem ruszylismy w strone slawetnego Ogrodu Botanicznego. Na miejscu po raz kolejny doswiadczylismy dyskryminacji! Z powodu naszego niegruzinskiego wygladu musielismy placic za wstep (6 lari), podczas gdy David mogl wejsc za darmo.
Ach ta przyjazn polsko - gruzinska zupelnie nie wyglada tak, jak sobie wyobrazalismy:P
Ogrod Botaniczny zachwyca. Jest to spory obszar poszielony na "regiony" z rozna roslinnoscia. Byla flora Nowej Zelandii, Australli, Ameryki Polnocnej etc. Naprawde bardzo ladne miejsce ze swoim specyficznym mikroklimatem - raz dusznym i parnym jak w puszczy, raz bardziej przyjaznym.
Teraz siedzimy sobie tu, w kafejce. Pozniej plaza i obiad (nie koniecznie w tej kolejnosci).
A jutro juz Turcja!