Nadszedl dzien naszego wyjazdu z Erewania. Troche juz mamy dosc tego miasta.
Bardzo wczesnie, bo chyba ok.6 rano wyruszylismy dwoma taksowkami w strone Aragac. Mielismy dojechac do miejsca wypadowego na poludniowy szczyt, ktory chcielismy zdobyc - nad jeziorko na wys. ok 3000m n.p.m.Taksiarze zazyczyli sobie sporo kasy - 40tys dram za oba auta,ale w zasadzie nie mielismy za bardzo wyjscia. Dojazd do miejscowosci wypadowej jest trudn, chyba jeden czy dwa autobusy na dzien.
Tak czy siak - wyjechalismy wczesnie rano, dojeziora dotarlismy ok9. Droga byla STRASZNA. Pozniej mielismy jechac jeszcze gorsza,ale poki co, droga do jeziora zajmowala pierwsze miejsce jesli chodzi o jej mierna (tragiczna jakosc). Pawel, Tomek i ja jechalismy lada,ktora jakossie wygrzebala do gory, Mary, Rafal, Sabina i Karol mieli inne auto i co chwilamusieli z niego wysiadac, bo ryli podwoziem o koleiny i dziury.
Bylo zimno. Przecenilismy klimat ormianski i na miejscu od razu zmarzlismy. Ubralismy na siebie wszystkie dostepne wartswy ciuchow - i w gore! Aaa,warto wspomniec,ze na Aragac -najwyzszy szczytormianski, nie ma ani jednegooznakowanego szlaku! Ostatecznie nie udalosie nam zalatwic przewodnika ( i nawet lepiej,bo bylaby to strata pieniedzy),dopytalismy sie tylko napotkanych torystow jak mamy isc - do wielkiej czapy sniegu,pozniej w lewo i na szczyt:D bulka z maslem!
Mary i Rafal mieli najlepsza kondycje poNordkappie i od razu wypruli do gory. Szlo sie bardzo przyjemnie, mimo sporego chlodu i zimnego wiatru. Ale jak pech,to pech - szczyt pokrywaly chmury! Bylismy na wysokosci prawie 4tys m,a widocznosc byla ograniczonamoze do 2-3 metrow! Tonaprawde bylo FATALNE.
Zrobilismy troche fot na szczycie i zbieralismy sie na dol.
Nie bede sie rozpisywac,bo czasu malo,dodam tylko, ze wymarzlizmy okrutnie czekajac na jdnego z taksiarzy (mieli na nas czekac,ale jeden gdzies sobie pojechal)a pozniej ruszylismyjuz w stronie Khor Virap.
Namiejscu uderzyla nas ogromna roznica temperatur-my ciaglew dlugich spodniachi gorskich butach,a tam sie zar z nieba lal. Taksiarze pomogli nam znalezc miejsce na nocleg - placyk przy sklepie. Bylo to calkiem przyjemne miejsce. Zostawilismy tobolki w sklepie i poszlismy zobaczyc monastyr, ktory znajduje sie najblizej Araratu. Monastry bylladny, choc chyba osiagnelismy juz troche przesyt ormianskimi kosciolkami.
Czekalo nas ranne wstawanie -przyjechalismy tu,zeby zobaczyc wschod slonca nad Araratem!