Ogladacie "Grey's Anathomy" ("Chirurgów")? To jeden z moich ulubionych seriali. Promy pływające do oraz z Seattle po Puget Sound są tam nieodłącznym elementem panoramy Seattle.
Tylko wyczekiwalam okazji, zeby móc samej się przepłynąć!
Umówiliśmy sie ze znajomymi Kanadyjczykami na wspólną wycieczkę na nieodległą wyspę Bainbridge Island. Wyspa sama w sobie nie jest żadną turystyczną atrakcją (chyba, że jesteś płetwonurkiem lub masz swoją łódkę i lubisz żaglować), według przewodnika to przejażdzka promem jest gwoździem programu - i tu się zgodzę.
Na miejscu panuje spokojna, małomiasteczkowa atmosfera - jest cicho, spokojnie, małe sklepiki i knajpki przyciągają nielicznych turystów. Więcej ludzi spotkać można w
winiarniach oferujących degustacje. Stan Waszyngton znany jest ze swoich dobrych win, tylko na małej Bainbrigde Island działają dwie winiarnie. I według naszych Kanadyjskich znajomych, którzy pokusili się na degustacje, wina są pierwsza klasa;)
Znacznie bardziej podobał nam się transport na wyspę i z powrotem. Droga w jedną stronę trwa około 35 minut. Każdego dnia wiele ludzi pracujących w Seattle wsiada na prom, żeby dotrzeć do pracy. Tu mogą się zrelaksować, zostawić samochód, przegryźć coś w pokładowej restauracji lub tylko podziwiać widoki. A jest co podziwiać - panorama Seattle z wieżowcami Downtown, odcinającym się od centrum Space Needle i ośnieżonymi górami w tle, zapierała dech w piersiach.
Piękne to miasto, piękne!
W końcu udało się nam też zobaczyć
Gumową Ścianę. Dla niewtajemniczonych - jest to kawał muru oblepiony róznokolorowymi gumami do żucia. Wszystko zaczęło się od tego, że kolejki do kina, znajdującego się w oblepionym budynku były za długie - ludzie zaczęli więc oblepiać ścianę. Najpierw z nudów, później 'dla tradycji'.
Ściana na zdjęciach wygląda super - kolorowo i orginalnie. Ale na żywo jest najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką widziałam! Śmierdzi gumą na kilometr i jeszcze te rzeźby i mozaiki z gum w przeróżnym stopniu przeżucia - ble!
Ale i tak rzeeba było zobaczyć, prawda?;)